Obserwatorzy

niedziela, 31 października 2010

Odwiedziny Ani (blog Szalona Anna)

Jestem od wczoraj pod wrażeniem kolejnych odwiedzin Ani u mnie:). Mieszkamy niedaleko od siebie, ale ze wzgledu na obowiazki niestety widujemy sie co ok 2 miesiące. Od rana wczoraj byłam zakręcona już tymi odwiedzinami, mimo że Ania to już jak rodzina, ale cieszyłam się jak durna:). Pojechaliśmy rano ze Szczęściem na zakupy, po przyjeździe do domu okazało się, że kupiliśmy wszystko, ale nie to co trzeba. Od rana bolała mnie bardzo głowa, może dalatego byłam taka rozkojarzona, na etopirynie. I się zaczęło :
1. Nie kupiliśmy jajek (do najbliższego sklepu mamy kilka kilometrów)-Szczęście pojechało.
2. Postanowiłam zrobić jajka faszerowane czosnkiem i orzechami- złamałam wyciskacz do czosnku, nowiuteńki. Nie mogłam znaleźć dziadka do orzechów, poszedł w ruch młotek.
3. Po chwili okazało się, że braknie mi bułki tartej do mieska-Szczęście pojechało.
4.Upiekłam miesko,przypomniało mi się, że mam końcówkę kawe, my jej nie pijemy, więc nigdy nie pamiętamy o kupieniu.
5.W tzw miedzyczasie zajęłam się szykowanie produktów pod ryż z warzywami i mieskiem, próbowałam otworzyć kluczem puszkę z kukurydzą, niestety ten wręb czy jak to nazwać było za nisko i klucz do puszek ślizgał się tylko po tym metalu. Już w dosłownym szale chwyciłam ten nieszczesny młotek i załatwiłam puchę. Szczęście dostał ataku śmiechu jak doszly go trzaskania i przyszedł zobaczyć co zabijam. Kazał mi zrobić zdjęcie i upamiętnić to na blogu:)
Oj długo nie kupię kukurydzy!!!
6.Zgrzana i spocona z nerwów, w dalszym ciągu z bólem głowy i kolejną tabletką postawiłam na gotowanie ryż i oczywiście brakło gazu. Szczęście pojechało na wymianę butli, następne kilka kilometrów.
Ale wreszcie Ania przyjechała ze swoim Szczęściem do mnie. Było uroczo jak zawsze, nie możemy się nigdy nagadać, mimo że dziennie spędzamy kilka godzin  na skypie.Przywiozła mi istne skarby i cuda, nie licząc bagażnika wyładowanego. Dosłownie kilkadziesiąt kg różnych warzyw:)
Kupiła coś świetnego, 2 olbrzymie kłęby bawełny z dodatkiem nitki metalizowanej złotej i srebrnej. Każdy waży po 40 dkg, ma 2200 metrow. Takiego czegoś jeszcze nie widziałam
Niteczka cieniutka przetykana jak połowa grubości włosa nitka jedna złota, druga srebrną.
Kupiła też wspaniałe igły, od czasu jak takie mam nie używam innych. Mają 14 cm długości, niesamowicie sprężyste, cieniutkie, z dużym uchem(wchodzi nawet gruba wełna bez kłopotu). Zszywam nią misie, przyszywam oczka, koraliki, robię nią dosłownie wszystko, zapomniałam że istnieją inne.
Ania kupiła mi też kleje, takie niesamowite, do wszystkiego.
Dostałam futerka,smakołyki i kapitalną nową gazetkę z różnościami szydełkowymi.. Nie wiem jak ja się kiedykolwiek odwdzięczę za to wszystko. Nie nagadałyśmy się, niestety wieczór przeleciał za szybko jak zwykle. Mam nadzieję, że za kilka dni uda nam się pojechać do nich:). ANIU DZIĘKUJĘ JESZCZE RAZ:)

5 komentarzy:

  1. To faktycznie walka z jedzonkiem była niezla..puszka musiała sie poddać.pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie,ze jestes zadowolona:)ciesze sie:)ale najlepsza rewelacja to byla ta puszka,wyszedl piekny kwiatowy wzor:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne te Twoje psiaki ....zakochalam się w nich. Zazdroszczę Ci takich zdolności .Pozdrawiam gorąco Renata

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach wiem, ze nie jestem z "branzy" choc na szydełku umiem co nieco ale fajnie byłoby się z Wami spotkać ....

    OdpowiedzUsuń