1. Nie kupiliśmy jajek (do najbliższego sklepu mamy kilka kilometrów)-Szczęście pojechało.
2. Postanowiłam zrobić jajka faszerowane czosnkiem i orzechami- złamałam wyciskacz do czosnku, nowiuteńki. Nie mogłam znaleźć dziadka do orzechów, poszedł w ruch młotek.
3. Po chwili okazało się, że braknie mi bułki tartej do mieska-Szczęście pojechało.
4.Upiekłam miesko,przypomniało mi się, że mam końcówkę kawe, my jej nie pijemy, więc nigdy nie pamiętamy o kupieniu.
5.W tzw miedzyczasie zajęłam się szykowanie produktów pod ryż z warzywami i mieskiem, próbowałam otworzyć kluczem puszkę z kukurydzą, niestety ten wręb czy jak to nazwać było za nisko i klucz do puszek ślizgał się tylko po tym metalu. Już w dosłownym szale chwyciłam ten nieszczesny młotek i załatwiłam puchę. Szczęście dostał ataku śmiechu jak doszly go trzaskania i przyszedł zobaczyć co zabijam. Kazał mi zrobić zdjęcie i upamiętnić to na blogu:)
Oj długo nie kupię kukurydzy!!!
6.Zgrzana i spocona z nerwów, w dalszym ciągu z bólem głowy i kolejną tabletką postawiłam na gotowanie ryż i oczywiście brakło gazu. Szczęście pojechało na wymianę butli, następne kilka kilometrów.
Ale wreszcie Ania przyjechała ze swoim Szczęściem do mnie. Było uroczo jak zawsze, nie możemy się nigdy nagadać, mimo że dziennie spędzamy kilka godzin na skypie.Przywiozła mi istne skarby i cuda, nie licząc bagażnika wyładowanego. Dosłownie kilkadziesiąt kg różnych warzyw:)
Kupiła coś świetnego, 2 olbrzymie kłęby bawełny z dodatkiem nitki metalizowanej złotej i srebrnej. Każdy waży po 40 dkg, ma 2200 metrow. Takiego czegoś jeszcze nie widziałam
Niteczka cieniutka przetykana jak połowa grubości włosa nitka jedna złota, druga srebrną.
Kupiła też wspaniałe igły, od czasu jak takie mam nie używam innych. Mają 14 cm długości, niesamowicie sprężyste, cieniutkie, z dużym uchem(wchodzi nawet gruba wełna bez kłopotu). Zszywam nią misie, przyszywam oczka, koraliki, robię nią dosłownie wszystko, zapomniałam że istnieją inne.
Ania kupiła mi też kleje, takie niesamowite, do wszystkiego.
Dostałam futerka,smakołyki i kapitalną nową gazetkę z różnościami szydełkowymi.. Nie wiem jak ja się kiedykolwiek odwdzięczę za to wszystko. Nie nagadałyśmy się, niestety wieczór przeleciał za szybko jak zwykle. Mam nadzieję, że za kilka dni uda nam się pojechać do nich:). ANIU DZIĘKUJĘ JESZCZE RAZ:)
To faktycznie walka z jedzonkiem była niezla..puszka musiała sie poddać.pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFajnie,ze jestes zadowolona:)ciesze sie:)ale najlepsza rewelacja to byla ta puszka,wyszedl piekny kwiatowy wzor:)
OdpowiedzUsuńPiękne te Twoje psiaki ....zakochalam się w nich. Zazdroszczę Ci takich zdolności .Pozdrawiam gorąco Renata
OdpowiedzUsuńAch wiem, ze nie jestem z "branzy" choc na szydełku umiem co nieco ale fajnie byłoby się z Wami spotkać ....
OdpowiedzUsuń