Obserwatorzy

wtorek, 3 sierpnia 2010

Ecie-pecie a miało być dziecie:)

Hmmm...miało być rozkoszne bobo, znowu coś nie tak poszło:). Ręce staruszka, nóżki, no szkoda gadać:(. Ale znowu mam uśmiech na twarzy i cieszę się tym maleństwem. Podmaluję i będzie siedziała Ecia w wózeczku, może to mnie zdyscyplinuje aby usztywnić wózeczek, zrobiony jakiś czas temu:)
To rzeźbienie jest bardziej trudne niż myślałam:(





7 komentarzy:

  1. fajny,wygląda trochę jak mały budda:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też się tak dziwnie skojarzył jakoś z mandarynem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śmiejcie się,śmiejcie z bednego rzeźbiarza.Czuje się jak ten malarz nieszcześliwy,któremu zawsze wychodził koń, cokolwiek by nie malował...hihihi:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam takie same skojarzenia, ale jest śliczny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja właśnie tez chciałam napisać ,że wygląda jak chiński mandaryn.Takie pierwsze skojarzenie. Widzę ,że się powtarzam ,bo inni już taka napisali.Naprawdę fajny jest co złego, że do mandaryna podobny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mały Budda tak..śliczny .Ile czasu sie robi takie wspaniałosci..

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jest taki zły :) Mordka nie jest już gnomkowata, wszystko fajnie, tylko te rączki jeszcze takie toporne troszkę. Nie żebym Cię krytykowała, bo nie o to m chodzi. Ale może teraz warto popracować nad rzeźbieniem samych rączek, coby dojść do wprawy i potem móc już robić w pełni sprawne dzieciaczki :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń