Tak mnie korzonki walą, że ruszać się prawie nie mogę. Miało być dobrze, no może lepiej, a jest stanowczo gorzej. Wiercę się, jęczę i nawet ketopron nie pomaga. Wczoraj wieczorkiem znalazłam sobie jakąś w miarę niebolesną pozycję i z mniejszym cierpienie (hihihi) urodziłam Misiową. Dziś zapowiada się powtórka z rozrywki, właśnie myłam podłogi i sprzątałam z szybkością zawrotną, chyba z pół kilometra na godzinę:(. Idę z szydełkiem na poduchę elektryczną.
Obserwatorzy
wtorek, 17 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudna misiowa! Zdrówka życzę!
OdpowiedzUsuńfajowa misiowa!
OdpowiedzUsuńtrzymaj się ciepło
Ślicznotka! Zdrowia życzę :) A, i gratuluję wypasionego TV :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Misia śliczna. Zdrówka życzę.Oby było lepiej
OdpowiedzUsuńQue maravilla, es preciosa!!
OdpowiedzUsuńbesitos ascension
Miś śliczny ..Wypoczywaj .....zdrowia życzę
OdpowiedzUsuń